Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
301
WIGILIA

Z zasady jednak obdarza ona żebraków tylko w naturze.
— Poczekaj tu — mówi, wpada do sklepu, kupuje parę paczek pierników, każe zawinąć wszystkie prócz jednej, którą obdarza oniemiałego od szczęścia malca, poczem, szybko zwróciwszy się w boczną ulicę w kierunku domu, wstępuje jeszcze do sklepikarza po bakalie. Jest już około szóstej, sklep więc pusty: z tem większą radością gospodarz wita spóźnioną klientkę.
— O, pani Andrzejowa, rozhulała się pani widzę — śmieje się sklepikarz, odbierając z jej ręki pakunki, — proszę dać, skurczybyk odniesie. A co mam dodać?
— Dwa funty bakalii, tylko