Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
285
WIGILIA

wdowa, a twarz i oczy jaśnieją błogim uśmiechem.
— Pani to coraz młodsza, jak Boga kocham! Wygląda pani, jak, nie przymierzając, te malinowe pomarańcze, pyszne... po dziesiątce, dla pani grosz opuszczę po znajomości, — trzepie sklepikarz, wydając jej resztę. — Michaś przyjeżdża! Uśmiechała się pani Halina i, nie wie dlaczego, radaby uściskać tego poczciwca. Jednem słowem, jest to jedyne wyczerpujące objaśnienie, którego wdowa chętnie udziela wszystkim, co się zdziwili tą nagłą zmianą w całej jej istocie.
A dziwić się jest czemu! — bo gdy oto teraz obiera rybę, z wypiekami na twarzy od gorąca blachy, pod którą się pieką stru-