Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
284
GUSTAW DANIŁOWSKI

nikować tę wielką nowinę, tak przytem w jej mniemaniu pełną szczęścia, że chwilami była, poprostu, niemile zdziwiona, widząc, jak niektórzy zachowują się wobec tej wiadomości chłodno i obojętnie. Jeżeli jednak niejedna kwaśna mina, słysząc po raz pierwszy — Michaś przyjeżdża! — pozostała równie kwaśną, twarz pani Haliny, za każdym razem, gdy komuś lub sobie powtarzała te słowa, promieniała, jak zorza.
— Ale na panią mróz działa, jak wiosna — zauważyła w poniedziałek mecenasowa, widząc, jak pani Halina, tak jeszcze w sobotę apatyczna, dziś z niezwykłą energią stębnuje spódnicę.
— Syn mój przyjeżdża, — odpowiada tryumfującym głosem