Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
280
GUSTAW DANIŁOWSKI

dała to jedzenie zaglądającym do niej żebrakom, a malowane jajko jakiemuś ulicznikowi, co miał oczy tak wielkie i ciemne, jak jej syn. W tym roku również z przykrem uczuciem słuchała wyrzekań pani mecenasowej, że mąka droga, a ryby na wagę złota, bo jej to przypomniało, że zbliża się Boże Narodzenie. Aż naraz w ostatnią niedzielę adwentu, akurat wtenczas, gdy był flecista, który, choć rzadziej, jednak stale ją odwiedzał, przyniósł jej pocztylion kartkę otwartą. Zaledwie jednak pani Halina przebiegła ją oczyma, przybladła silnie i zaczęła oddychać niezwykle szybko, jakby jej brakło tchu.
— Co pani jest? zerwał się wystraszony flecista. Ona zaś,