Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
258
GUSTAW DANIŁOWSKI

pełzną i chudną ręce, włosy płowieją — i tak żyć ciężko, doprawdy! A gdy się Michaś oburzał, że do roboty przy większych gmachach zjechali obcy murarze, a ci miejscowi za marny pieniądz muszą się tułać gdzieindziej, to w duszy matki wstawało straszne wspomnienie, że to już było przed laty, i skutkiem tego mąż jej, straciwszy stałe swe miejsce, musiał, jak majster zwyczajny, czepiać się drabin, aż się z nich jedna złamała.
Naogół więc, jeżeli nie w szczegółach, to w istocie swych dążeń, Michaś znajdował w sercu swej matki sympatyczne echo, a nieraz i serdeczne żywe poparcie. Był przecież jeden temat, którego pani Andrzejowa nie