Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
255
WIGILIA

spłoszyć nieprawdopodobne, rozkoszne widzenie.
Tego wieczora, choć to nie była sobota, przed obrazem Matki Boskiej zapłonęła lampka i paliła się odtąd co noc.
Pani Andrzejowa była przez pół roku zupełnie szczęśliwa. Stosunek jej do syna zmienił się do niepoznania, chociaż ułożył się w sposób trochę oryginalny, niejako odwrotny: Michał stał się przewodnikiem, opiekunem, a nawet nauczycielem swej matki, a pani Halina — niejako młodszą siostrą i wychowanką własnego syna; ale właśnie w ten sposób ziściły się najlepiej nieokreślone jej marzenia, bo takiemi są w istocie bezwiedne tęsknoty i naturalne pragnienia każdej samotnej,