Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
254
GUSTAW DANIŁOWSKI

jego oczu, zapatrzonych gdzieś w dal.
Kiedy zaś pani Halina skończyła, nastąpiła dość długa chwila drażniącego milczenia. Później Michaś, jakby w roztargnieniu, wziął rękę matki; zaledwie jednak dotknął jej szczupłych szorstkich, pokłótych igłą palców, nie wytrzymał: osunął się nagle z krzesła i znalazł się u jej kolan. Ona zaś, wprost przerażona tem, co się dzieje, usiłowała w pierwszej chwili wstać, a gdy uczuła na swych dłoniach drżące usta syna i wilgoć łez, pozostała na miejscu bez ruchu, tając oddech w swych piersiach, jakby nie chciała stracić ani jednego wzruszenia, wypełniającego szczęściem jej serce, lub bała się