Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
251
WIGILIA

którą jej wyrządził, ale odczuł w całej pełni chaos mnóstwa sprzeczności nagromadzonych w duszy.
To też obecnie w słowach pani Andrzejowej Michaś znajdował właściwie tylko potwierdzenie tego wszystkiego, co o niej przez dziś i wczoraj przemyślał: nie tyle więc wzruszała go treść opowiadania, ile sam sposób. Wzruszał go spokój jej cichego głosu, w którym drgała niezwykła tkliwość — jedyny ślad świeżego szlochania; jasność jej rozszerzonych źrenic, gdzie, zdawało się, jedynie po to zjawiły się przed chwilą łzy, by im dawne blaski przywrócić. Dziwił go brak skarg i wyrzutów, które spodziewał się usłyszeć i przyjąć w milczeniu, jako zasłużoną karę. Tymczasem