Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
243
WIGILIA

drażniącem oczekiwaniu bez żadnych następstw. Pani Andrzejowa widziała tylko, że syn jej nie mógł zasnąć, bo słyszała z poza parawanu, jak się długo kręcił na łóżku, zapalał papierosy, czasem wzdychał, a nazajutrz wstał wcześniej niż zwykle, milczący i chmurny, jak sfinks. Gdy zaś wrócił ze szkoły (był już w siódmej klasie), krążył dzień cały, jak jastrząb, koło matki, w której piersi zrywał się dziwny jakiś strach i niepokój za każdym razem, gdy się syn ku niej przybliżał, zmieniając się w gorzki żal, gdy odchodził w przeciwległy kąt pokoju, gdzie przypatrywał się z niezmierną uwagą obrazom, które znał oddawna, lub kręcił guzik munduru, jakby mu

16*