Przejdź do zawartości

Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
242
GUSTAW DANIŁOWSKI

Opuszczały ją też chwilami siły, gasły nadzieje, aż w końcu raz, kiedy, już nie modliła się, ale wprost mówiła, z rozpaczą, w głos, do obrazu Maryi Panny: — Matko Najświętsza, wróć mi serce syna! — wszedł niespodziewanie Michaś. Usłyszawszy te słowa, zmieszał się mocno i wyszedł z pokoju. Powrócił, jak zwykle, późnym wieczorem i zachowywał się napozór obojętnie, choć pani Andrzejowa przeczuwała, że nadchodzi chwila stanowcza, skutkiem czego to zamierało w niej serce, to znów tłukło się szalonym rytmem, zwłaszcza wtenczas, gdy spotykała zagadkowy, jakby badawczy wzrok syna, który wnet się jednak odwracał, udając, że jest czemś mocno zajęty. Niestety, wieczór minął w tem