Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
239
WIGILIA

luźnioną duszę zdruzgotać. A najsilniej przerażało ją przeświadczenie, że jej syn pije z tego mętnego źródła.
— To musi być jakoś inaczej, inaczej — ja nie rozumiem nic, nic, nic, nic — szeptała wtenczas znękana, odrzucając książkę, a pokrzepiały ją w tem mniemaniu pojedyńcze, tchnące jakąś lepszą siłą, dla niej także idealne i szlachetne, ewangelicznej miłości pełne ustępy. Tylko ten ton, tak krzykliwy i drwiący tak nieraz boleśnie, a tak podobny do ostrych odezwań się jej syna — to ją doprowadzało co chwila do obłędu. A chcąc wypełnić braki wykształcenia, by lepiej oryentować się w lekturze syna, wdowa zapisała się do bezpłatnej biblioteki i co