Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
238
GUSTAW DANIŁOWSKI

zawzięcie, chcąc najprzód poznać to źródło jej ciężkiej krzywdy. Okazało się jednak, że jest to proces nietylko nużący, ale chwilami okropny. Z początku kręciła się jej zbolała głowa, siląca się zrozumieć to, co przewyższało jej zaniedbany umysł, a gdy, koniec końców, zaczęła treść książek pojmować, jeszcze boleśniej kurczyła się jej dusza i ściskało serce: tak pełno było w tych kartkach jaskrawych zdań, godzących właśnie w to, w co przywykła wierzyć, co ją nauczono czcić i szanować. Doświadczała chwilami uczucia, że w tych czarnych liniach siedzi jakiś szatan, który ją chce opętać, wydrzeć jej najświętsze dogmaty i tradycye, i w ten sposób roz-