Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
230
GUSTAW DANIŁOWSKI

kojenie ich pani Halina miała: naparstek, trochę nici i igłę.
Nic też dziwnego, że w lat kilka młoda wdowa zmieniła się do niepoznania: zmizerniała, pożółkła, schudła; czarne jej oczy wypełzły od ślepienia po nocach i od płaczu; łzy zmyły rumieńce, a włos jął się prószyć siwizną.
Bóg był miłosierny, a zwłaszcza Matka Boska, do której pani Andrzejowa szczególne miała zaufanie, i lampkę co sobota przed Jej obrazem paliła. Michaś wyzdrowiał, i rósł tak szybko wzdłuż i wszerz, że stąd się nowe wywiązywały kłopoty: ani rusz było ubrania nastarczyć; stan bluzy był wiecznie na plecach, a najdłuższe, na wyrost zrobione,