Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
11
DWA GŁOSY

Mój spokój zamącały częste skrzypienia furtki, szepty i szmery, które sprawiali dyskretnie wkradający się do domu nocni mieszkańcy podwórka — stali i przygodni. Byli to rozmaici włóczędzy, osobniki bez określonego miejsca pobytu, zajęcia i nazwiska, przeważnie przedstawiciele tak zwanej »złotej roty«, licznej kategoryi istot, jak gdyby zgoła różnych od reszty społeczeństwa. Nietylko bowiem nie wiadomo, co ta odmiana, pozornie podobna nieraz do bardzo solidnych ludzi, porabia, z czego i jak żyje, ale i skąd pochodzi? Zdaje się ona nie rodzić, ale poprostu wyrastać, dźwigać się wraz z swymi łachmanami z gliny nadbrzeżnej, odrazu w wykończonej po-