Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
12
GUSTAW DANIŁOWSKI

staci porosłego szczeciną obdartusa, witającego świat ochrypłym głosem: »na wódkę!« Gatunek ten przymiera zawsze głodem, ale nie umiera chyba nigdy, przynajmniej trupów nie widać i nic go nie ubywa, jak nie ubywa wody w Wołdze, choć mija fala za falą.
Otóż kilkunastu takich drapichrustów złaziło się na nocleg do naszego podwórza i wysypiało się pod okapami szop, komórek, pod daszkami, nawet na daszkach, słowem, gdzie się dało.
Kiedy i jak zdobyli sobie ten uświęcony starą tradycyą przywilej, tego nikt nie umiał wytłomaczyć. Zapewniano mnie zato, że obecność tych podejrzanych figur właśnie lepiej, niż