Strona:Gustaw Daniłowski - Dwa głosy.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
8
GUSTAW DANIŁOWSKI

notonne »ałłach, ałłach!« tłukło się samotne, niby rozpłakane żywe tułactwo, szukające spoczynku.
Donośny, niezmiernie smutny, przejmujący głos sprawiał wrażenie nie modlitwy, nie nabożnego uwielbienia, lecz smętnego wybuchu tęsknoty do nieznanego Boga. Śpiew łkał żałośnie, w sercu mem zrywały się głuche echa uczuć zamierzchłych. Mignął przelotny majak nieśmiałej nadziei, że ten głos nie wzywa daremnie, westchnęło tajemnie święte wzruszenie ufności, że jest jakaś myśl mądra, troska frasobliwa, dobroć bezsenna czuwająca nad światem.
Były to krótkie, ledwie uchwy-