Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skrzydeł się chce.” Potem zamyślił się, spoważniał.
— Lecz ostatecznie co zadecydował — przerwał niecierpliwie Anania opowiadanie swej przybranej matki.
— Święta Katarzyno! Czyś jeszcze nie zrozumiał? Naturalnie, że czekać jeszcze musisz. Siniora Carboni zauważyła, że trzeba wybadać Małgosię, na co „gospodarz” splunął w dłonie, mówiąc, ze chyba opozycya nie ztąd przyjdzie.
Anania się uśmiechał.
.....Postanowiliśmy tedy — ciągnęła Ciotka Tatana, lecz widząc kota czepiającego się pazurami jej haftowanego fartucha i oblizującego się po świeżej uczcie, zawołała:
— A psik! a psik!
.....Otóż postanowiliśmy, że musicie czekać. „Gospodarz” mówi tak: „chłopczyk powinien teraz myśleć, o nauce, gdy wyrobi sobie pozycyę w święcie damy mu naszą córeczkę, tymczasem niech się dzieci kochają, jeśli chcą, Bóg z niemi! Ecco! Teraz synku zjesz wieczerzę. Głodny być musisz.
— Słówko! Mogęż bywać u niech jako narzeczony.
— A, nie, nie w tym jeszcze roku. Cierpliwości synku, jagniątko ty moje białe! cierpliwości. Czy to sinior Carboni byle kto, by dom swój na oścież otwierał przed takim, co się jeszcze nie doktoryzował? Cierpliwości.
— Ah! — zawołał przeciągając się i z niechęcią Anania — za stosowniejsze uważa, żebyś my się schadzali w nocy, ukradkiem. Piękne mi poszanowanie przyzwoitości i opinii ludzkiej! Dziwna przyzwoitość. Furda konwenanse! Rozmyślał jednak jednocześnie, że schadzki wieczorne, ukradkowe, były, w rzeczy samej, o wiele przyjemniejsze, od wizyt oficjalnych, w dzień biały, w obecności rodziców panny składanych. To