Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na nią z podziwem. Czem jest żyjątko drobne, mrówką zwane? Po co to żyje? Dość dotknięcia palcem, by zdusić, znicestwić. Po co dusić, znicestwiać... istniejeż wolny wybór, wolna wola?
W tym czasie właśnie, chociaż uczęszczał pilnie na lekcye Ferri’ego, wierzy! jeszcze w to, co liberto abritrio się zowie i często nawet bawił się w popełnianie małych przestępstw, robił rzeczy, które uważał za naganne, w celu jedynie przekonania samego siebie, że czyni to z wolnej i nieprzymuszonej woli. Tym razem pozwolił przejść mrówce spokojnie i skryć się pośród książek. Nie domyślała się biedaczka, jakiego uszła niebezpieczeństwa. Podarł potem ostatnią stronice listu do Małgosi i z czołem, oparłem na dłoni, odczytywał pierwsze stronnice, a w miarę jak czytał, czuł, że mu gorycz zalewa duszę.
— Tak! — myślał — zanadtom się wysoko wzbijał, do gwiazd wyciągałem ramiona, niepomny przepaści czyhającej na mnie. Nie. Nie. Nie — ciągnął wstrząsając gwałtownie głową i dłonią ściskając czoło. — Co mi tam. Moją może być matką i Battisty Daga i innych wielu... Czemu mi jednak Daga nigdy o tem nie wspomniał? A po cóż miał wspominać? Żadnych mi zresztą nigdy nie czynił zwierzeń. Teraz... wszak tu teraz chce zamieszkać... U Boże! O Panie, jestemże synem Maryi Obinu? Wszak zna całe me życie; opowiedziała je na swój sposób tej wiedźmie starej. Barbarze, opowiedziała, że zostałem przybrany za syna przez bogatego pana... I innych jeszcze ma synów w Sardynii? To, to już kłamstwo, nieprawda! Wszak wyjechała zaraz po odprowadzeniu mię do Nuoro. Zmyśla, umyślnie zmyśla, by oszukać!... Boże mój! Boże!
Szlochał bez łez! wstrząsając z bólu głową; nagle porwał się na nogi blady, sztywny, ze szklistym wzrokiem.
— Muszę wyjść! dowiedzieć się! I ta lampka