Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
19 września,
Małgosiu!

Kartka twa lodem zmroziła mi serce. Wiedziałem, że przeznaczenie me spełnić się musi, czepiałem się ostatniego, słabego promyka nadziei. Nie, nie przyjdę dziś wieczorem, nie mogę, nie powinienem. Gdybyś mi rzuciła słówko, jedno słówko nadziei, przybiegłbym i upadł do nóg twych, modlił, bym się do ciebie, jak do świętej, ale teraz nie mogę, nie chcę. To, co ci wczoraj pisałem, postanowiłem nieodwołalnie, zmienionem to być nie może. Odpisz mi natychmiast, wyczekiwanie zabija mnie.

Twój nieszczęsny, lecz wierny
A“.

∗             ∗
19 września o północy.
Anania! Nino mój!

Oczekiwałam cię do tej spóźnionej chwili, drżąc z bólu i miłości, lecz nie przyszedłeś... kto wie, nie zobaczym się może już nigdy więcej i tylko piszę do ciebie o tej samej, błogiej godzinie naszych schadzek, z zamieraj ącem sercem, załzawionemi źrenicami, oczyma od lez czerwonemi, a tam na zachmurzonem niebie, księżyc pobladł i zdaje, mi się, że krepy żałobne padły na wszystko od nieszczęścia, przytłaczającego jasną dotąd miłość naszą.
Czemuś mnie zawiódł Anania?
Wiedziałam, prawda, kim jesteś, lecz miłość moja wyższą była nad wszelkie ludzkie przesądy, chciałam, by ci spłaciła wszystko, coś wycierpiał od niesprawiedliwych losów; sądziłam też, żeś i ty, Anania! wyższy nad przesądy, oparł na mnie jak ja na tobie całego życia nadzieje i szczęście. A tyś mnie zawiódł! Oszukiwałeś, zawsze skrywając prawdziwe swe uczucia, zaufania do mnie nie miałeś. Myślałam i teraz myślę, żeś wiedział doskonale, że