Strona:Grazia Deledda - Popiół Cz.II.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

potrzeby odsłonięcia przed tobą całej mej duszy, wzburzonej jak morze, pod huraganu tchnieniem... słów mi braknie, Małgosiu moja!
Od zmysłów odchodzę, myśli rwą mi się i szarpią... na ustach czuję jeszcze słodkie twe pocałunki i drżę cały z miłości i trwogi. Małgosiu! w rękach twych życie moje, na ustach twych drga wyrok, co wskrzesi mnie, lub unicestwi... Miej litość nademną, nad sobą, dobrą bądź, jak dobrą być umiesz, taką, jaką wymarzyłem cię, Małgosiu! Pomyśl, jak krótkie i znikome życie! Miłość, sama miłość coś w niem waży i pomyśl, pomyśl Małgosiu, że żaden inny nie potrafi cię nigdy kochać tak głęboko i gorąco, jak ja cię kocham, kochać nie przestanę. Nie łam naszego życia, szczęścia naszego, gwoli przesądom, wymyślonym przez złych, niesprawiedliwych ludzi, zawistnych szczęścia, którego sami dosięgnąć nie mogą. Dobrą jesteś! Anielską! Okaż się też wyższą nad sądy i małostki pospolite! Zlituj się, zlituj nademną, nad sobą, rzuć mi jedno słówko nadziei!
Co mówię? Zmysły tracę! Mogęż cię o to błagać? Daruj mi, wybacz Małgosiu moja! i co bądź się stanie, wiedz, żem Twój, Twój na wieki

A.
P. S. Odpisz natychmiast.

∗             ∗
19 września

Anania! List Twój zdaje mi się gorączkową brednią, zmorą. Wyrazić tego, co czuje, nie zdołam. Przyjdź dziś wieczorem, o zwykłej porze, porozumiemy się, razem zdecydujemy o naszej przyszłości. To tylko wiem, że życie me w twem ręku. Przyjdź, czekam cię z niecierpliwością i trwogą...

M.

∗             ∗