Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siebie i jego. Przypomniał jej dni szczęścia, wiosnę ich miłości, przyrzekał wrócić, przysięgał, nie wiem już raz który — na swą niewinność. „Jeśli nie nademną, miej litość nad samą sobą — kończył — nad duszą nieśmiertelną. Pomyśl o grzechu śmiertelnym, o wieczności...”
A! tak samo mówiła ciotka Porreda, tak samo. List ten podedrzwi wsunął najpewniej Izydor Pane, gdyż widziano, jak przechodził tędy. Giovanna oddawna już nie miała wieści od Konstantego. Łzy nabiegły jej do oczu i kto wie co je wywołało: wzgląd na wiekuistość, czy wspomnienie przeszłości? W tej właśnie chwili drzwi zaskrzypiały, posłyszała kroki za sobą. Szybkim ruchem opuściła wieko skrzyni. Ręce jej drżały...
Bronta był przy niej, objął ją, przyciskał do piersi.
— Co robisz tu, co robisz tak długo? — pytał drżącym od wzruszenia głosem.
— Ah!... szukam, widzisz, szukam fartucha, któryśmy przywiozły z miasta dla twej matki. Nie wiem, gdzie go położyłam... Zostaw mnie, zostawże — szeptała, usiłując się uwolnić z silnych ramion mężczyzny; lecz w mroku komnaty połyskiwały tuż przy jej twarzy jego białe zęby, a purpurowe, wilgotne usta szukały ust jej...
— Ah! zapominamy o wieczności — westchnęła.
Wróciwszy jednak do kuchni, śmiała się młodym, wesołym śmiechem, rozkładając materye i płó-