Strona:Grazia Deledda - Po rozwodzie Cz.II.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko. Czem-że bo jest związek małżeński? Kontraktem zawartym pomiędzy dwoma osobnikami płci odmiennej w celach społecznych. Kościół nic w tem nie ma do roboty.
— Milcz! — zawołała matka. — Małżeństwo jest sakramentem.
— Milcz! — zaśmiał się prawnik. — Przyjdzie dzień, że i śluby cywilne zastarzałym będą przesądem. Mężczyzna i kobieta łączyć się będą dowolnie i rozłączać, gdy się nie zgodzą z sobą... mężczyzna...
— Milczże, dyabelski adwokacie! — zawołała stara — gdyż nie mogła znosić, gdy syn jej wygłaszał podobne teorye. — Bydlę jesteś, nie człowiek z duszą chrześcijańską! Koniec świata! Kara Boża. Bóg stracił cierpliwość i odwrócił się od niedowiarków, bluźnierców. Spuści kary, ogień, potop, sąd ostateczny... Słyszeliście, jakie to już bywają trzęsienia ziemi...
— Trzęsienia ziemi bywały zawsze — zauważył uprzejmie staruszek, sam nie wiedząc, w pojednawczem swem usposobieniu, czy ma stanąć po stronie żony, czy syna? Bał się trochę pierwszej, lecz imponowała mu nie mało uczoność drugiego.
Adwokat milczał, żałując słów wyrzeczonych, gdyż nie chciał irytować matki.
Giovanna opuściła dłonie, mówiąc pokornie:
— I z tamtym... nieszczęsnym, ślubu kościelnego nie brałam... odkładało się to, aż go uwięzio-