Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Boskie dziecię, które wichr mocy mym statkom daje —
One drżą, trzeszczą, cicho się chwiejąc u stropu,
Te stare, wiszące, antykwaryczne rupiecie! —
Czemu na okręt mój tego chłopczynę wsadziłem,
Miasto na czele mej całej flotyli potężnej
Jak Graleone z mocy potęgą tryumfalną
Na podbój nieb opuszczonych samemu się puścić? —
O! lód jest w mojej czaszce i lód jest w moich żyłach!
Lecz taje on pod nagłem tchnieniem szczęścia,
Ty święty tchu! o nie rozpalaj w mych piersiach pustych
Pożaru żądz i dzikich chuci iskry płomiennej.
Bym jak Saturn nie musiał jeść dzieci swych własnych.
Śpijcie! nad snem waszym czuwam i cicho schraniam
Was od złego. Jak obrazy przesuwacie mi się
Tak długo, jak długo dusza moja jest obrazem
Bez treści, zamglonym, sama w nocy niewidocznej
Butwiejcie rupiecie! nie wam się w nową rwać drogę.

(Podniósł śpiącą Pippę, podpiera ją i powoli z ojcowską troskliwością prowadzi ją do izby na prawo. W chwili, kiedy z nią znika, wychodzi z poza pieca Huhn, staje w środku pokoju, gapiąc się na drzwi izby. Wann powraca, zamyka za sobą drzwi i mówi coś, nie widząc Huhna. Dopiero obróciwszy się w stronę modeli, spostrzega go. W pierwszej chwili nie wierząc w możliwość zjawiska, przysłania sobie dłonią oczy; potem ręka mu opada; każdy muszkuł się napręża; obaj mierzą się nienawistnym wzrokiem).
WANN (powoli drżąc). Tu — niema — żadnej — drogi —
HUHN (tak samo). Tu — nie pomoże — żadne — słowo, —
WANN. Zbliż się!
(Huhn napiera na niego, obaj stoją w pozycyi zapaśniczej naprzeciw siebie).
—   73   —