Strona:Gerhart Hauptmann - A Pippa tańczy.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


HELLRIEGEL. Widzisz, Michał, doliberowałeś się! teraz toś jeż kompletnie zbaraniał!
PIPPA (otwiera jak ze snu oczy). Jest tu kto?
PIELLRlEGEL. Nie, właściwie nikt prócz mnie, z przeproszeniem.
PIPPA. Kto tu mówi? i gdzie ja jestem?
HELLRIEGEL. W mojej niewyspanej głowie!
PIPPA (przypomina sobie Hellriegela z leśnej karczmy i podbiega do jego ramion). Ratuj mnie, ratuj mnie! wyrwij stąd!
(Hellrigel patrzy oniemiały wokoło, potem na przepyszne tycyańsko-jasne włosy jej główki, którą mu na piersiach ukryła. Nie rusza ramion oplecionych teraz silnie rękami Pippy).
HELLRIEGEL Gdybym teraz... gdybym teraz... naprzykład: gdybym tak ręce miał wolne, tobym, mimo, że matka niechętnie to widzi, strofek parę w mojej książeczce napisał możliwie nawet i wierszem — No, ale nie mogę rąk moich rozluźnić — spowijała mię fantazya! — ona to niech mię dyabeł porwie — powiązała mię, w szczególnie przyjemny, wymarzony sposób, tak, że serce krtań mi rozrywa, całego mię rozpłomieniając.
PIPPA. Ratuj! ratuj! uwolnij mię! z rąk tego olbrzymiego potwora!
HELLRIEGEL. Jakże się nazywasz?
PIPPA. Pippa.
HELLRIEGEL. Tak, dobrze! Słyszałem jak wymawiał to imię, ten, ten drab w sztylpach. Potem szelma uciekł: wyśliznął się. Kiedy to oni tego psa fałszywego ubijali, wolał naturalnie być gdzieindziej. A
—   38   —