Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
muszka, idąc naprzód.

Słodyczą kwiatów tchną kielichy,
Pójdź! Podaj dłoń! ach! Bodaj chwile
Nad życia pustkę, nad życia szychy,
Korowód zawieźć jak motyle.

lulu.

Podaj dłoń.

Ujmują się za ręce.

Ach bodaj tę chwilę
Dłużyć, jak wije nić wrzeciono!
Wśród kwiatów, w blasku srebrnym pyle
Płynąć w tę dal rozbłękitnioną.

Tańczą kilkanaście taktów menueta. Wreszcie Muszka tańcząc mówi:
muszka.

Niech zwolna wije nić wrzeciono,
Ach! prześnić i przetańczyć życie.

lulu, tańcząc.

Jakby melodyą nieskończoną
W rozkosznym prześnić je zachwycie.

Panowie się wsuwają ubrani balowo i siadają w cieniu pod ścianą.
muszka.

Cyt! szklanne dźwięki drżą i brzęczą.

lulu, ustaje tańczyć.

W kurantowego takt zegara
Ból snuje ciemną nić pajęczą.

Cofają, się ku drzwiom ogrodowym wolno.