Przejdź do zawartości

Strona:Gabryela Zapolska-Skiz.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
wituś.

Ciasny — utyłem.

lolo.

Ty się rozrosłeś — to ja tyję... Marienbadzik w perspektywie... Och!... No ale ubierzmy się. Ładnie się zaprezentujemy.

wituś.

Przed kim?

tolo.

Przed naszymi żonami.

wituś.

Nie warto.

tolo.

Chi lo sa.

wituś.

Czy wy nigdy nie możecie siedzieć spokojnie... ty i twoja żona?

tolo.

Nigdy.

wituś.

I czy takie życie nigdy się nie znudzi?

tolo.

Jak cygaro suche i dobrze ciągnie, sleeping na rozkazy, a kobiety piękne, to o nudach mowy być nie może.

wituś.

Cygaro jeszcze — sleeping to obojętne, ale co do kobiet, to jak Boga kocham...

tolo.

Ha! skoro już Kwintus Metellus powiada, że z kobietą źle, a bez kobiety żyć niepodobna...