Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kumentów swej miłości, Jerzy przejęty był szczególnem a silnem wzruszeniem. Pierwsze listy przejęły go pomieszaniem. Taki lub ów stan duszy nadzwyczajny, którego te listy zachowały piętno, wydawał mu się naprzód niezrozumiałym. Polot liryczny i ten poryw namiętności młodzieńczej, przejęły go po prostu przestrachem przez swój kontrast z tym spokojem, który go ogarniał teraz, w tym skromnym i cichym hoteliku.
Jeden z owych listów mówił: „Jakże serce moje biegło do ciebie tej nocy! Jakaś nieujęta przejmowała mnie trwoga, nawet podczas krótkich przerw snu; i otwierałem napowrót oczy, aby uciec przed widmami, co występowały z głębin mej duszy... Jedna myśl tylko nie odstępuje mnie ani na chwilę, jedna jedyna myśl mnie udręcza: że mogłabyś odejść odemnie! Nigdy, nie, nigdy ta możliwość nie przejęła mnie takim strasznym bólem, taką trwogą szaloną. W tej chwili mam pewność, pewność określoną, jasną, widoczną, że bez ciebie życie jest dla mnie niepodobieństwem. Kiedy pomyślę, że mógłbym cię utracić, dzień zaciemnia się nagle, światło staje mi się nieznośnem, ziemia wydaje mi się jakimś bezdennym grobem, wstępuję w dziedzinę śmierci“. Inny list, pisany po wyjeździe Hipolity, mówił: „Najwyższego potrzebuję wysiłku, aby utrzymać pióro. Nie ma we mnie ani odrobiny energii, ani trochę woli. Upadam pod zniechęceniem takiem, że jedynem wrażeniem, które mi pozo-