Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A Trystan, w którego duszy prosta ta nuta odsłoniła wszystko: „Nie pozostałem w miejscu mego przebudzenia. Ale gdzie ja przebywałem? — nie umiałbym ci tego powiedzieć. Tam nie widziałem ani słońca, ani okolicy, ani mieszkańców; ale com tam widział, tego nie umiałbym ci powiedzieć... Było to tam, gdzie byłem zawsze, dokąd na zawsze odejdę; w rozległe państwo nocy powszechnej. Tam to daną nam jest jedyna i wyłączna tylko umiejętność: boskie, wieczyste, pierwotne zapomnienie! Majaczenie gorączki go ogarnia; żar miłosnego napoju przepala mu fibry serdeczne. „Och, co ja cierpię, tego ty cierpieć nie możesz! To pragnienie okropne, co mnie trawi, ten ogień nieubłagany, co mnie pochłania... O, gdybym mógł ci to powiedzieć! Gdybyś ty mógł mnie zrozumieć!“
A pasterz bezświadomy dmie wciąż, dmie w swą fujarkę. Była to taż sama arya; nuty wiecznie w niej są też same: mówią o życiu, które już ubiegło, mówią o rzeczach dalekich i utraconych.
„Stara i poważna melodyo — mówił Trystan — twe płaczliwe dźwięki dochodziły aż do mnie na skrzydłach wichrów wieczorem, kiedy, w dalekich już czasach, śmierć ojca oznajmiono synowi. W ponurej jutrzni tyś mnie szukała, z każdą chwilą niespokojniejsza, kiedy synowi zwiastowano los matki. Kiedy mnie ojciec spłodził i umarł, kiedy matka wydała mnie na świat, konając, sta-