Strona:Gabryel d’Annunzio - Tryumf śmierci.djvu/408

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w płonącem ognisku. Zawodzi ona bezustannie we mnie najgłębszy z instynktów życia“.
Bezużyteczność jego miłości ukazała mu się jako pogwałcenie potworne najwyższego prawa. Dla czegóż zatem miała ona ten charakter nierozerwanej fatalności? Nie byłże instynkt uwiecznienia rasy jedynym i prawdziwym motywem wszelkiej płciowej miłości? Ten instynkt prosty, ślepy a wieczysty nie byłże źródłem żądzy, a żądza czyż nie powinna była mieć za cel, tajemny czy jawny, rozradzania się, przepisanego przez przyrodę? Zkądże więc pochodziło, że węzeł tak silny wiązał go z kobietą bezpłodną? Dla czego w nim okropna „wola“ rodzaju z uporem, z zaciekłością domagała się haraczu życiowego od tego organizmu spustoszonego, wyczerpanego chrobą i niezdolnego do poczęcia? Czego brak było przedewszystkiem jego miłości, to podstawowej, pierwszej przyczyny miłości: utwierdzenia i rozwoju życia poza granicami indywidualnego istnienia. Czego brak było kobiecie kochanej, to najwyższej tajemnicy płci: „cierpienia tej, która wydaje na świat dziecko“. A co było przyczyną nędzy obojga, to właśnie ta potworność trwała.
— Nie wyjdziesz ogrzać się na słońcu? — spytała nagle Hipolita, zwracając się ku niemu. — Patrz, jak ja wytrzymuję żar słoneczny! Chcę rzeczywiście zostać tem, co ty zawsze mówisz: podobną do oliwki. Będąc taką, spodobam ci się, nieprawdaż?