Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Myślą wracając do tej chwili, nie udaje mi się dziś odtworzyć dokładnie ówczesnego stanu duszy.
Co stwierdzić mogę, to jedynie to, że w tej chwili jeszcze pojmowałem całą niezmierną ważność sytuacyi i doniosłość ogromną czynów dokonywujących się lub mających się dokonać. Miałem, czy też wydawało mi się że mam świadomość zupełną i sąd niezaćmiony. Dwa procesy psychologiczne rozwijały się równocześnie we mnie, nie mieszając się z sobą bynajmniej, dokładnie oddzielone od siebie, równoległe. W jednym z nich przeważało, złączone z litością dla biednej tej istoty, której miałem zadać cios w samo serce, uczucie gorzkie jakiegoś żalu za tem, co mi ofiarowano, a co miałem odtrącić. W drugiem przewężało, obok żądzy gwałtownej dla nie obecnej kochanki, uczucie egoistyczne, rozbiera ące chłodno okoliczności, mogące sprzyjać mej bezkarności. Ta równoległość dwu procesów duchowych nadawała życiu memu wewnętrznemu siłę jakąś niezwykłą i ruch przyspieszony.
Chwila stanowcza nadeszła. Mając wyjechać jutro, nie mogłem już zwłóczyć dłużej. Ażeby cała sprawa nie wyglądała zbyt podejrzanie i nie czyniła wrażenia skandalu, potrzeba było koniecznie, tego ranka jeszcze, przy śniadaniu zawiadomić matkę o moim wyjeździe i wynaleźć dlań pozór prawdopodobny. Trzeba było koniecznie także, przed zawiadomieniem matki, uprzedzić o całej rzeczy Julianę, aby przeszkodzić jakiejś