Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o prawdę oczywistszą. Odtąd zatem wszystko było pewnem!
Wszedłem do alkowy, zbliżyłem się do łóżka. Firanki zapadły za mną; światło stało się słabszem. Niepokój odjął mi oddech i cała krew moja zatrzymała się w arteryach, kiedy doszedłem do głów łoża i pochyliłem się, by zblizka przyjrzeć się głowie Joliany, ukrytej niemal pod kołdrami. Nie wiem, co stałoby się, gdyby w tej chwili podniosła była twarz i poczęła mówić.
Czy spała? Jedno tylko czoło aż po brwi było odsłonięte.
Pozostałem przez kilka minut w postawie stojącej, w oczekiwaniu. Czy spała jednak? Leżała nieruchoma, położona na boku. Usta, ukryte były w kołdrze, ztąd nie można było słyszeć oddechu. Czoło tylko, aż po brwi było odsłoniętem.
Jakie zająłbym względem niej stanowisko, gdyby była spostrzegła moją obecność? Godzina była źle wybraną na badanie, na tłomaczenie się. Jeżeli podejrzewała, że wiem wszystko, do jakiej ostateczności posunęłaby się tej nocy? Byłbym zatem zmuszony udawać tkliwość naiwną, byłbym zmuszony okazywać nieświadomość zupełną, wciąż trwać w objawach uczucia, które przed czterema godzinami, byłoby mi kładło w willi Bzów najgorętsze słowa w usta.“ Dzisiejszego wieczora, dzisiejszego wieczora w twojem łóż-