Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nej chwili niepojęty bezmiar, świat cały uczuć i myśli, wyłonił się w głębi mej duszy z jasnością straszliwą. A gdyby to było rzeczywiście? pytał ten głos; gdyby „było tak rzeczywiście?
Dreszcz bezustanny wstrząsał ciągle Julianą, opartą na mojej piersi; twarz miała wciąż ukrytą, a ja wiedziałem dobrze, że obok cierpień chorego ciała, myśli jedynie tylko o „możliwości“ faktu, który podejrzywałem, myśli jedynie tylko o tej szalonej trwodze, która mnie przejęła.
Jedno pytanie cisnęło mi się na usta! Czy kiedykolwiek myśl ta cię „kusiła?“ A potem to inne: Czy możliwem byłoby, abyś uległa kiedy tej „pokusie“. Nie wypowiedziałem jednak ani jednego ani drugiego a przecież, zdawało mi się, że mnie rozumie. Odtąd byliśmy oboje pod władzą tej myśli o śmierci, tego obrazu śmierci; doznawaliśmy oboje pewnego rodzaju tragicznego uniesienia, które kazało nam zapomnieć o nieporozumieniach, co mu dały początek i stracić wszelką świadomość rzeczywistości. Nagle z jej piersi wydobyło się łkanie a łzy jej wywołały łzy i u mnie. Zmieszały się łzy nasze tak palące a jednak tak bezsilne tam, gdzie szło o zażegnanie naszego fatum.
Dowiedziałem się później, że od kilku już miesięcy nurtowały ją skomplikowane choroby, te choroby niedocieczone, a straszliwie tajemnicze, jakie zamącają u kobiet — wszystkie funkcye życia organicznego, Doktór, z którym chciałem się