Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozmówić, dał mi do zrozumienia, że na długo powinienem wyrzec się wszelkich stosunków z chorą, wszelkich najlżejszych nawet pieszczot; oświadczył mi, że nowe macierzyństwo mogłoby dla niej być zgubnem.
Wiadomość ta zasmuciła mnie, niemniej przecież sprawiła i pewną ulgę zarazem, uwolniła od dwu niepokojów. Byłem teraz przekonany, że to nie z mojej winy Juliana niknęła mi w oczach i nabyłem równocześnie wygodny sposób usprawiedliwienia w oczach mej matki, tego rozłączenia naszych sypialni i wszelkich innych zmian, zaszłych w naszem życiu domowem. A właśnie matka moja miała przybyć do Rzymu z prowincyi, gdzie od śmierci ojca spędzała większą część roku z bratem moim Fryderykiem.
Matka kochała bardzo młodą swą synowę. W jej oczach Juliana była rzeczywiście idealną żoną, towarzyszką, o jakiej marzyła dla swego syna. Nie uznawała na całym świecie kobiety piękniejszej, łagodniejszej, kształtniejszej nad Juljanę! Nie pojmowała zupełnie, bym mógł mając taką żonę zapragnąć kiedykolwiek innych kobiet, pożądać uściska innych ramion, usnąć na jakiem innem sercu. Ponieważ sama była kochaną przez lat dwadzieścia przez mężczyznę z jednakiem oddaniem, z jednaką wiernością „aż do jego śmierci,“ nie rozumiała znudzenia, niesmaku, zdrady, wszystkich tych nędz i małostek, wszystkich haniebnych myśli, co się lęgną w małżeńskiej