Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieszkaniu wszędzie, na każdym kroku ślad widoczny jej starań: na moim stoliku wazon róż jej ręką ułożonych; wszędy ład, elegancyę, czystość rozkoszną miejsc, w których przebywa Gracya. Nie byłoż to dla mnie położenie godne zazdrości? A nie byłaż dla mnie niesłychanie cenną kobieta, co się godziła na poświęcenie mi swej młodości i która uważała, że jest już zapłaconą, jeśli tylko złożę pocałunek wdzięczny i niemal religijny na jej czole dumnem a łagodnem?
Czasami wdzięczność moja stawała się tak gorącą, że przejawiała się na zewnątrz tysiącem uprzejmości i nadskakiwać serdecznych. Miałem talent okazywania się najlepszym z braci. Ilekroć nie byłem w domu, pisywałem do Juliany długie, pełne rzewności i serdeczności listy, które bardzo często wysyłałem równocześnie z listami, wysyłanemi do kochanki. I kochanka moja nie byłaby mogła być zazdrosną o nie, tak samo jak żona nie mogła być zazdrosną o moje uwielbienie dla pamięci Konstancyi.
Cały zatopiony w życiu mem prywatnem, nie mogłem przecież ustrzedz się chwilami niektórych pytań, nasuwających mi się mimowolnie. Jeśli Juliana wytrwać jest w stanie z tak cudowną nie omal siłą w swem poświęceniu, musi ona chyba kochać mnie niezmierną, niezwykłą miłością; jeśli jednak kochając mnie, nie może być dla mnie czem innem, jak siostrą, musi bez wątpienia nosić w duszy tajemnicę rozpaczy śmiertelnej.