Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wała ciągle z jakimś nerwowym uporem, prawie bezmyślnie.
Nakoniec otworzyły się drzwi, a do kuchni weszła pani, trzymając w ręku samowar. Jej niska, szeroka postać zaznaczyła się wśród cienia niepewnemi linjami. Pani postawiła na stole samowar i oparła się ręką o ścianę, jakby padając ze znużenia. Stała tak przez chwilę w milczeniu, nie patrząc na Kaśkę, która w przeciwległym kącie kuchni klęczała w wodzie. Nakoniec, unosząc tren swego szlafroku, postąpiła pani kilka kroków ku okienku, skąd padała jeszcze szarawa, jakby popiołem przysypana smuga światła, i stanęła w tej smudze, zwracając ku Kaśce swą bladą twarz niezdrowej kobiety.
Pragnęła widocznie coś przemówić do klęczącej naprzeciw niej dziewczyny, nie wiedziała jednak, od czego zacząć.
— Bardzo tu było brudno — wyrzekła powoli, a głos jej drżał lekko, prawie niedostrzegalnie.
— Tak, proszę wielmożnej pani, ale jakoś się to uładzi — odpowiada Kaśka, szczęśliwa, że jej piękna pani tak uprzejmie do niej przemawia:
— Mąż mój... to jest pan — poprawiła się, — lubi porządek... trzeba mu dogadzać... proszę cię o to...
Kaśka podniosła głowę i zastanowiła się chwilę. Jakto? Ta pani prosi ją o wypełnienie obowiązku?
— A teraz mam jeszcze jedno zlecenie — mówi pani, wahając się przez chwilę. — Zdajesz się być dobrą dziewczyną... Służ mi wiernie, a nie pożałujesz. Skoro podasz samowar i zobaczysz, że ja siedzę przy stole i biorę bułkę z koszyka, wróć do kuchni, a po chwili wejdź z tym listem. Podaj go panu, mówiąc, że przed chwilą posłaniec go przyniósł. Potem wyjdź z pokoju i nie przychodź, aż cię zawołam.
I kończąc te słowa, wyciągnęła pani swą tłustą, białą rękę, podając Kaśce list, zaadresowany dużemi literami.
Jakieś dziwne zakłopotanie ogarnęło obie kobiety. Kaśka, nie wstając z klęczek, otarła mokre ręce i, ująwszy list, wsunęła go za kaftanik. Pani nakazywała jej kłamać i oszukiwać pana, oddając mu list, z uwagą,