Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że przyniósł go właśnie posłaniec. Kaśka czuła, że to nie było dobrze, i kryła w cieniu pomieszanie, które ogarnęło ją nagle. Pani, w szarym i przyćmionym blasku, padającym z okienka, miała w swej bladej twarzy wyraz lekkiego zakłopotania z tego przymusowego tłumaczenia się przed sługą, którą od kilku godzin zaledwie poznała.
— Czy wiesz, co masz robić? Zrozumiałaś dobrze?
Kaśka wie wszystko, co ma zrobić, ale nie rozumie dlaczego. Wiedziona wszakże instynktem, nie pyta o nic, nie chcąc zawstydzać jeszcze więcej tej bladej kobiety, która stoi przed nią nędzna i przygnieciona prawie swem kłamstwem.
— Pamiętaj wszakże — odzywa się pani łagodnym głosem, — że służysz przedewszystkiem u mnie. Dlatego liczę na ciebie i każę ci milczeć. Gdybyś wszakże powiedziała cokolwiek panu, wypędzę cię, a mnie narazisz na przykrość... bardzo wielką.
Głos jej nie miał tonu groźby, gdy mówiła „wypędzę“. Był to raczej senny dźwięk stłumionego łkania, które zastygło w tej szerokiej piersi.
Kaśka poczuła nagle wielką litość nad tą kobietą, która kłamała z takim źle ukrywanym smutkiem. I ze zwykłą u kobiet przeciwko mężczyznom solidarnością, postanowiła pomagać, ile jej sił starczy, tej dobrej bladej pani, która mówiła do niej przychylniej, poczciwiej, niż pan, liczący polana i rzucający się na samowar w dzikiej rozpaczy. Kaśka przeczuciem sługi odgadła w Julji istotę bierną, złą gospodynię, kobietę zajętą bardziej czemś poza granicami domu, żyjącą wśród ścian swego mieszkania jak w hotelu, bez zajęcia, bez chęci, bez uśmiechu. Oprócz tego, Julja wydała się Kaśce bardzo nieszczęśliwą i chorowitą mimo dobrej tuszy. Gdy Julja mówiła: „narazisz mnie na przykrość wielką“, — Kaśkę ścisnęło „pod piersiami“. Ta wielka przykrość rysowała się przed oczami tej wrażliwej dziewczyny jak straszny potwór, zagrażający życiu jej pani. O! pani może być spokojna. Kaśka własnemi rękami odsuwać będzie te przykrości i piersią własną zasłoni ją przed potworem! I klęcząc u stóp Julji,