Strona:Gabriela Zapolska - Zofja M.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przechodziły we dnie przez jego ręce. Często pokusa go chwytała otworzyć ten i ów list — przeczytać — dowiedzieć się wreszcie, jak się pisze listy, które mają dar wywoływania na lica kobiet rumieńce lub bladość opłatka. Czy on, pan Winklewski, potrafiłby złożyć podobny list i wywrzeć nim takie wrażenie? Jakie słodkie uczucie musiało przejmować serce mężczyzny, gdy kreślił podobne słowa? Gdy zaś czytał — pan Winklewski wiedzieć nie mógł, gdyż przeważna ilość mężczyzn, odbierających listy poste-restante, rekrutowała się ze studentów, niedorostków, którzy najczęściej odchodzili od kratek bez żądanego listu. W jaki sposób załatwiali «tamci» swoje korespondencje — zostawało dla pana Winklewskiego tajemnicą. Widocznie kobiety pisywały do nich do domów, nie lękając się przejęcia listów, lub czyjejkolwiek niedyskrecji.
Kilka razy jednak zdarzało się panu Winklewskiemu wręczać «jemu» i «jej» listy. Nie był jednak pewien, czy się nie myli, jakkolwiek przeczucie mówiło mu, że to «on» i «ona». Później korespondencje się urywały, ktoś spłoszył ptaszki — nić, łącząca dwa serca, prysła i u oczek siatki nie stawały więcej niecierpliwe cienie. Czasem listy «poste-restante» leżały miesiące całe i pan Winklewski doznawał mimowolnego smutku