Strona:Gabriela Zapolska - Zofja M.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pozostawiając po sobie smugę światła, perfum i nieuchwytnego, kobiecego wdzięku. Niektóre wsuwały się dyskretnie, mówiły cichym głosem, oglądając się lękliwie dokoła — inne prosiły o list śmiało, głośno, z ukrytą nutą wesołości. Pan Winklewski podawał listy, starając się zachowaniem swojem zastosować do usposobienia odbiorczyni. Czynił to bezwiednie, lecz zciszał głos lub podnosił go odpowiednio do sytuacji — wesoło wyciągał rękę z zakreśloną kopertą, lub wysuwał ją dyskretnie, jak kot łapę, nie patrząc na twarz swej klientki. I cała miłosna atmosfera otoczyła go w chwili awansu, który go wrzucił do tej klatki listów poste-restante. Dawniej siedział w głębi izby i odbierał od pocztyljonów zamknięte na klucz torby. Z początku doznał zawrotu głowy i odurzył go jakby zapach świeżo rozkwitłych lilij. Lecz szybko odurzenie to ustąpiło słodkiemu rozmarzeniu. Romantyzm zaczął rozwijać się, jak kwiat w doskonale urządzonej oranżerji. I pan Winklewski tęsknym wzrokiem wodził teraz za każdą odbierającą list — kobietą.
Co «jej» napisał «tamten»?
Co było w tej kopercie, którą odchodząca dama wsunęła tak spiesznie za gors, jak skarb najdroższy?
Czy wyznanie miłosne?
Jeżeli — tak — w jakich słowach?


∗                    ∗

I nocami teraz pan Winklewski silił się rozwiązywać zagadki listów, które