Strona:Gabriela Zapolska - Zofja M.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mężczyzny, niepokojący swą tajemniczością, groźny, nieubłagany.
Jakie łączyły ich stosunki? Czy był to narzeczony, czy tylko kochanek? Zamężną nie była, bo teraz z powodu upału nie nosiła rękawiczek i oprócz cieniutkiego pierścionka w kształcie łańcuszka, Winklewski nie dostrzegł na jej palcu śladu obrączki.
Ubrał ją jednak w szaty tak wzniosłego ideału, że przypuścić nawet nie mógł, żeby «ona» miała kochanka.
Nie — to musiał być narzeczony, który kiedyś miał dobić się stanowiska i połączyć się z nią na wieki.
Tymczasem — ona tułała się po obcem mieście za lekcjami i była smutna i uboga.
Jakiż to więc człowiek, który pozwalał kobiecie, przez siebie wybranej, borykać się z losem wśród obcych i może nieprzychylnych ludzi? I pan Winklewski w rozgoryczeniu obarczał tysiącem zarzutów tamtego człowieka i sam stawiając się w jego położeniu, dochodził do wniosku, że on natychmiast mógłby ożenić się z tą kobietą, zapewnić jej stałe, choć skromne utrzymanie i nie dozwolić chodzić bez parasolki w upały lipcowe.
— Co to za nikczemnik! — myślał, idąc przez planty — słońce tak pali... a ona nie ma nawet parasolki!
Z nienawiścią w sercu, z pogardą na ustach wrzucił więc do przegródki list świeżo nadeszły, który tym razem spóźnił się o dni trzy.