Strona:Gabriela Zapolska - Zofja M.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co ją sprowadziło do obcego miasta? czy długo tu zabawi?
Kto wie! — odjedzie może!
I nagle dokoła pana Winklewskiego zrobiła się przerażająca pustka.
W tak krótkim przeciągu czasu — tyle miejsca w jego sercu i mózgu zajęła ta drobna, niepozorna kobieta!


∗                    ∗

Oddawał jej listy w dalszym ciągu i raz jeden przyjemnie został zdziwiony.
Na kapelusiku jej, zamiast szarych ptaszków, pojawiły się dwa bukieciki fijołków.
Były to tanie fijołki, kupione w żydowskim kramie, gdzieś na Grodzkiej ulicy — ale nie mniej rozjaśniły one jej bladą twarzyczkę ładnym i łagodnym blaskiem.
Lubiła więc kwiaty i w umyśle pana Winklewskiego powstała nagle chęć ofiarowania jej wiązanki kwiatów.
Długo myślał, chodząc dokoła kościoła Panny Marji i płosząc gołębie odgłosem swych kroków. Rezultatem tych myśli było kupienie wiązanki fijołków wczesnym rankiem w dniu, w którym pan Winklewski spodziewał się zjawienia Zofji M. po odbiór nadesłanego wieczorem listu.
I z sercem bijącem p. Winklewski położył na deszczułce przed kratkami ów bukiecik, porzucił go raczej niedbale, jakby go ktoś zapomniał tam przypadkiem. Poczem stanął przy kratkach, pilnując i broniąc kwiatów przed świętokradzką ręką. Gdy nareszcie ona pojawiła się u drzwi ze swemi sztucznemi