Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zastałem Władzię samą, gdyż matka zwykle po obiedzie udawała się z tak zwanemi „wizytami.”
Władzia siedziała sama w saloniku i zdawała się pogrążona w myślach. Za mojem wejściem podniosła się szybko i podbiegła ku mnie.
Wyraz twarzy miała stanowczy i energja tryskała z jej oczu.
— Całą noc nie spałam dzisiaj — zaczęła szybko, — rozmyślałam nad słowami pana; nie wiem jeszcze co zrobię, ale to pewna, że do salonów na upokarzającą wędrówkę nie wrócę. Nie jestem zarozumiałą, ale zbyt wiele jestem przecież warta, aby służyć za bawidełko dla posażnych panien.
Ucieszyłem się serdecznie tem postanowieniem.
— Szkoda, że tej szczęśliwej zmiany obserwować nie będę, gdyż dziś wyjeżdżam — odrzekłem.
Nagły smutek powlókł jej twarzyczkę.
O! mój Boże! — zawołała — ledwo zyskałam przyjaciela i przewodnika, już go tracę, Ale myśl moja będzie zawsze z panem. Tyś pierwszy obudził we mnie drugą, lepszą, dumniejszą istotę. Przez pana pogodziłam się niejako ze światem, bo przekonałam się, że