Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

może odważę... Ale... jeśli mi w walce tej czegoś... zabraknie, czy mogę liczyć na pana?
— Jak na samą siebie! Dumny będę, mogąc przyłożyć rękę do twojego szczęścia. W sercu mem masz pani miejsce siostry i tem mi droższej, że nieszczęśliwej, a tak godnej szacunku.
Ucałowałem jej wychudłą rękę i usunąłem się w sam czas, gdyż właśnie hrabina weszła do salonu, zmęczona od szybkiego wejścia na schody.
— Cóż? Porozumieliście się państwo? — zawołała od progu — może za wcześnie wróciłam?...
— Nie, mameczko — odrzekła Władzia, odbierając z rąk matki mufkę, — rozmowa nasza skończona.
— Czy co ważnego? — nalegała hrabina.
— O! tak — odparła córka, — od tej rozmowy przyszłość moja, zdaje się, zawisła.

∗                    ∗

Nazajutrz otrzymałem list, wzywający mnie na wieś. Obecność moja okazała się nieodzowną. Szybko więc kazałem spakować rzeczy, a sam pobiegłem pożegnać się z hrabiną i jej córką.