Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

każda z tych wesołych panienek: Elzia, Mizia, Lili, a może i sama Nora Hohenschuhe. Moja przygoda była bardzo śmieszna, kursowała po wszystkich salonach, bawiono się nią wybornie... kto wie! Bawią się może do tej chwili! Pan znasz Stania? o! naturalnie, znać go musisz. Wszyscy go znają, a on nawzajem wszystkich. Otóż ten piękny, złotowłosy Stanio udawał, że stara się o moją rękę przez cały długi miesiąc! A udawał tak dobrze, że mnie nawet złudził!... mnie samą!... Co pan chcesz! Serce dziewczyny, choćby najrozumniejszej, jest podległe pewnej wrażliwości na to, co piękne. Nie byłam wtedy jeszcze tak do życia zrażona, wchodziłam zaledwie w świat i nie miałam pojęcia o mojej brzydocie, a ubóstwa nie uważałam za przeszkodę do szczęścia. Zdawało mi się, że ten człowiek zajął się mną naprawdę i poprowadzi mnie przed ołtarz! Ani na chwilę nie przypuszczałam, że była to tylko komedja dla zabawienia całego towarzystwa i ułożona poprzednio przez całe grono młodzieży. Bawiono się ze mną jak z motylem wbitym na szpilkę i cieszono się z postępów uczucia, jakie mi serce mimowili zajęło. Dziś, gdy przypomnę sobie to wszystko, pragnę wydrzeć te chwile z pamięci, jak sen niedobry; a prze-