Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

? Ileż przykrości i upokorzeń znieść będę zmuszona!
— Czem się pani wtedy staniesz? — podchwyciłem — kobietą, godną czci i szacunku, przed którą zamkną się może drzwi buduarów, ale otworzą się podwoje domów, zamieszkałych przez ludzi pracy, czynu i honoru! Ci ludzie uwielbiać cię będą, a ręce twoje, zbrudzone farbą i pokłute drutami, służyć będą za wzór wytrwałości i dzielności niewieściej. Jestem twoim przyjacielem, więc daruj mi, że mówię do ciebie w ten sposób. Chciałbym, zanim odjadę, widzieć cię doskonałą, bez tego fałszu i blichtru, uwolnioną od szyderstw i pocisków świata. Płaczesz, biedne dziecko! — dodałem, widząc łzy w jej oczach — płacz! Niech razem z temi łzami spłynie i ta reszta dumy, która niepotrzebnie serce twe kala. Pozbądź się jej i wznieś czoło, ty, która jesteś o tyle wyższą od tych bezmyślnych lalek, pozwalających sobie szydzić i upokarzać ciebie. Zapomnij, że istnieją salony... po macoszemu obchodzą się tam z tobą... w zamian za twoje serce i czyste spojrzenie dają żart, często bolesny.
Władzia zakryła twarz rękami; stała tak długą chwilę, jakby zbierając myśli, poczem wyrzekła: