Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jeśli pracowała na kawałek chleba, dlaczegóż czyniła to skrycie, nie przyznając się do tej pracy, pozwalając, by matka zastawiała się urojonemi ofiarami, składanemi na ołtarzach kościelnych?
Dlatego to, wbrew wszelkim konwenansom i zasadom przyzwoitości, postanowiłem pozostać z Władzią sam-na-sam i korzystać z tej chwili dla wykazania jej błędnego sposobu zapatrywania się na stanowisko pracującej kobiety.
Gdy hrabina, już ubrana zupełnie, powróciła, a lokaj, zabrawszy pudełko, wyszedł z salonu, oświadczyłem chęć oczekiwania wraz z Władzią jej powrotu.
— Radbym pomówić z panną Władysławą o rzeczach poważnych, blisko ją obchodzących — rzekłem dla usprawiedliwienia niejako mego żądania.
Hrabina patrzyła na mnie przez chwilę widocznie zdziwiona tym brakiem taktu z mej strony.
Wprędce przecież opamiętała się i, zapewne sądząc, że pragnę użyć tego tête a tête do finalnych oświadczyn, zgodziła się chętnie na moją propozycję.
— Wracam najdalej za pół godzinki — wyrzekła już we drzwiach; — katedra niedaleko, a zakrystjan, któremu mam oddać kwiaty, mieszka obok. Au revoir! au revoir!...