Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wieczorem paliła się tu lampa mleczna, ładna kula alabastrowa, zawieszona na bronzowych łańcuszkach. Atmosfera tandety nie wdzierała się do tego kącika. Dobrze nam tu było we dwoje, spokojnie i do rozmowy wygodnie.
Rozmawialiśmy ciągle i nigdy nam nie zabrakło tematu. Kompletowałem wiadomości Władzi, starając się o ile możności zaprowadzić ład w tym niepospolitym umyśle. Była to istota niezmiernie inteligentna, trzeźwa, ciekawa i pełna zdrowych na świat poglądów. Zadziwiała mnie często trafnemi spostrzeżeniami i rozwinięciem strony duchowej. Mimowoli pytałem się samego siebie: kto kształcił tę młodą dziewczynę? Kto wskazał jej, jak ma zapatrywać się na życie? Czy był to wrodzony instynkt, czy też najlepsza szkoła, bo szkoła niedoli?
To jednak pewne, że posiadała ona przedewszystkiem rozsądek i bystrość dostrzegania drobnych życiowych szczegółów. Z wielką trafnością oceniała wartość moralną każdego ze swych znajomych, strzegąc się przy tem zbytniej złośliwości. Rozsądek jej był ruchliwym i sięgał głębiej, niż zwykłe kobiece rozsądki. Miała jeden szczególny przymiot — umiała z życia chwytać chwile prawdziwej