Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyobrażenie tego, co się nazywało salonem hrabiny Skierki.
Fałsz, szych, obłuda, chęć błyszczenia, wyszczerzały swe sczerniałe zęby z każdego kącika tego mieszkania.
Atmosfera kłamstwa owiewała na progu — i tylko oczy Władzi błyszczały nieskalanym i niepożyczonym blaskiem wśród stosu tych rupieci i świecideł. Ich więc szukałem, wchodząc na próg tego pokoju; patrząc w te ciemne, prawdziwie dziewicze źrenice, zapominałem o odstrojonym fortepianie i dziurawym dywanie.
Siadaliśmy najczęściej w kąciku, utworzonym z rodzaju oszklonego balkonu w kształcie małej rotundy. Stała tam kanapka, pokryta strzyżonym aksamitym, na którym naszyty był pas roboty gobelinowej. Pudrowani pasterze i pasterki tańczyli przy odgłosie fletu, podnosząc wysoko strojne w kokardy nóżki. Był to mebel rzeczywistej wartości i najmniej zniszczony z całej kolekcji. Przed nami stał mały stoliczek na jednej nóżce i kilka taburetów, pokrytych również aksamitem i gobelinowemi medaljonami. W rotundzie tej panowało miłe światło, przyćmione jasno-niebieskiemi firankami, zasłaniającemi okna.