Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

poezji, ku czemu łatwo jej dopomagała właściwie postawiona fantazja i ta prawdziwa kobiecość, to ewig weibliche, które otaczało nawet jej schyloną i niekształtną postać.
Czytała wiele i w umyśle jej nagromadzone były stosy dzieł, tak jak w salonie matki masy podejrzanej wartości przedmiotów. Pamięć miała wyćwiczoną nadzwyczajnie. Rozmawiając ze mną, cytowała nazwiska Marat’a, Foissac’a, Leroy-Beaulieu, E. Schireff’a i tym podobnych. Chwilami imponował mi ten ogrom wiedzy, jaki z nadzwyczajną prostotą i dziecinną wesołością przedemną roztaczała. Nie był to pusty popis pochwytanych naprędce wiadomostek. Widziałem, że ta dziewczyna studjowała pilnie to, co się do kobiet odnosi. Nieśmiała do zbytku i małomówna wobec osób mało jej znanych i różniących się zapatrywaniami od niej, ze mną była rozmowną, szczerą i serdecznie wylaną. Hrabina przysłuchiwała się czasem naszej rozmowie — najczęściej jednak przechodziła do salonu i pozostawiała nas samych w rotundce. Spacerowała po salonie, przyglądając się starym i świeżym dziurom w portjerach i szeleszcząc trenem zrudziałej, jedwabnej sukni.
Chwilami stawała na progu i przyglądała się nam z najwyższem zadowoleniem. Wów-