Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jedna z latarek, znacznie wyżej osadzona, należała prawdopodobnie do mężczyzny, druga do kobiety.
Ująłem Władzię za ręce i zaczęliśmy posuwać się naprzód. Biegnąca ku nam para w kilka minut była tuż przy nas — rozmawiali pochyleni ku sobie, bo purpurowe światło oblewało ich twarze. Poznałem natychmiast Stania i pannę w bogatym dolmanie. Przypatrywałem się im z zajęciem, gdy nagle, szarpnięty silnie, o mało nie straciłem równowagi.
Była to Władzia, która zachwiała się nagle i prawie bezwładna osunęła mi się na ręce.
Przerażony, podtrzymując osłabłą dziewczynę, z trudem przysunąłem się do ławki i posadziłem na niej hrabiankę. Ona siedziała chwilę nieruchoma, wspierając na poręczy pochyloną głowę.
Stałem obok niej, tłumacząc sobie różnie przyczynę tej nagłej niemocy.
Powoli Władzia podniosła głowę i obróciła ją w stronę, w której na pustej przestrzeni migotały dwie czerwone latarki. Chwilę patrzyła na nie, poczem zwróciła się ku mnie i głosem drżącym przeprosiła za mimowolną przykrość, jaką mi sprawiła.