Przejdź do zawartości

Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wie pani — wyrzekłem wesoło, — zróbmy pewną ugodę na korzyść pani. Nie mów pani nic mamie, że jestem zaręczony; pozostawmy rzeczy tak, jak są. Pani w ten sposób zostaniesz na czas jakiś uwolnioną od nudnego bywania w salonach, gdyż ja, jeśli na to pozwolisz, spędzać będę z panią wieczory. W ten sposób wszyscy będziemy zadowoleni. Pani na czas karnawału nie będzie potrzebowała tańczyć i nudzić się na balach, mama nie będzie miała powodu do żalu, a ja najwięcej skorzystam, bo kilka tygodni miłych téte á téte z inteligentną i serdecznie poczciwą kobietą!
Ona uścisnęła mi rękę na znak zgody i odparła wesoło:
— Chętnie przystaję na ten układ; znikniemy więc z przed oczu ludzkich, będziemy mieli czas zostać prawdziwymi przyjaciółmi, a ja odetchnę tem spokojnem, domowem powietrzem, do którego wzdycham napróżno. Jakże panu serdecznie wdzięczną za to będę!...
Zbliżaliśmy się powoli do wesołego i hałaśliwego grona. Już można było rozróżnić twarze osób, oświecone kolorowemi latarkami, przytwierdzonemi na wierzchu głów.
Purpurowe lub zielonawe blaski latarek oblewały fantastycznem światłem twarze na-